top of page

"Wszystko czerwone"



Dawno temu, gdy trasę kolejową Węgierska Górka- Żywiec lokomotywa spalinowa pokonywała w 20 minut, byłam świadkiem takiej oto sceny. Młody chłopak czytający książkę. Scena jak scena, nic nadzwyczajnego. Nie pamiętam jak wyglądał, nie pamiętam jak był ubrany, ale pamiętam jego śmiech. Właściwie chichot przeplatany krótkimi parsknięciami. Nikt z naocznych świadków nie czuł dyskomfortu, że tuż obok może siedzieć facet z problemami. Z ciekawością zerkaliśmy na okładkę książki. Sprawdzający bilety konduktor rzucił w stronę chłopaka krótkie- Chmielewska?- A on twierdząco pokiwał głową i otarł łzy śmiechu. Kilka dni później wiedziałam już o co chodzi. Joanna Chmielewska i „Wszystko Czerwone” - powieść z gatunku komedii detektywistycznej. Morderca- gamoń, duński policjant, mówiący językiem polskim w sposób niegramatyczny, roztargniona główna bohaterka i list, którego szukają wszyscy i wszędzie.

Od mojego debiutu czytelniczego z tą książką minęło 40 lat, a ja wracam do niej nadal. Zawsze poprawia mój nastrój i zawsze daje radość z czytania. Lekkie pióro, ciekawa fabuła, zwroty akcji i powiedzonka. Ubaw po pachy!


"- Elżbieta - zawołała Alicja, wyraźnie przygnębiona komplikacjami. - Będziesz spała w trumnie- Mogę spać - powiedziała Elżbieta z kamiennym spokojem, pojawiając się w wejściu do kuchni z talerzem w ręku. - Gdzie masz trumnę. - W atelier."
"To jednak prawda, że nic bardziej nie ogłusza i nie ogłupia niż miłość."


bottom of page